Typ tekstu: Książka
Autor: Miłosz Czesław
Tytuł: Traktat moralny. Traktat poetycki.
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1947
Wzbroniony będzie oddech zwykłej składni.
95
"Phi, publicystyka. Niech mówi prozą".
Aż kiedyś, w szkołach nowej awangardy,
Odkryciem nazwą postarzały zakaz.

Nie wszyscy giną bez śladu poeci.
Kasprowicz ryczał, rwał jedwabne pęta.
100
A zerwać nie mógł, bo są niewidoczne,
A to nie pęta, raczej nietoperze,
Wypijające z mowy sok w przelocie.
Staff, niewątpliwie, był koloru miodu
I czarownice, gnomy, deszcz wiosenny
105
Sławił na niby dla świata na niby.
Co do Leśmiana, ten wyciągnął wnioski:
Jeżeli ma być sen, to sen aż do dna.

Mała uliczka jest w małym Krakowie.
Dwóch kiedyś chłopców tam obok mieszkało.
110
Jeżeli jeden szedł z
Wzbroniony będzie oddech zwykłej składni. <br> 95<br>"Phi, publicystyka. Niech mówi prozą".<br>Aż kiedyś, w szkołach nowej awangardy, <br>Odkryciem nazwą postarzały zakaz. <br><br>Nie wszyscy giną bez śladu poeci. <br>Kasprowicz ryczał, rwał jedwabne pęta. <br>100<br>A zerwać nie mógł, bo są niewidoczne, <br>A to nie pęta, raczej nietoperze, <br>Wypijające z mowy sok w przelocie. <br>Staff, niewątpliwie, był koloru miodu <br>I czarownice, gnomy, deszcz wiosenny <br>105<br>Sławił na niby dla świata na niby. <br>Co do Leśmiana, ten wyciągnął wnioski: <br>Jeżeli ma być sen, to sen aż do dna. <br><br>Mała uliczka jest w małym Krakowie. <br>Dwóch kiedyś chłopców tam obok mieszkało. <br>110<br>Jeżeli jeden szedł z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego