Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
Co dom, to nie lokal publiczny, proszę szanownej pani, niestety, nie mogę służyć.
- Jak pan śmie mówić, że lokal publiczny to nie dom. To porównanie obraża mnie, jest pan ordynarny.
- Ależ, Luciu!
- Nie miałem zamiaru szanownej pani obrazić.
- Nie, widziałam to po pańskich oczach. Michał, w tej chwili wychodzimy stąd, w tej chwili. Ale panowie znają lokale, nie ma co. Straszne.
Nie pomogły perswazje. Pani Bove była przekonana, że ją rozmyślnie obrażono, i wszyscy musieli ubrać z powrotem palta, aby wyjść. Na ulicy poczęto się naradzać, gdzie pójść.
- Nigdzie nie pójdę, nie jestem usposobiona. Michał, idziemy do domu.
Dała się wreszcie uprosić przez
Co dom, to nie lokal publiczny, proszę szanownej pani, niestety, nie mogę służyć.<br>- Jak pan śmie mówić, że lokal publiczny to nie dom. To porównanie obraża mnie, jest pan ordynarny.<br>- Ależ, Luciu!<br>- Nie miałem zamiaru szanownej pani obrazić.<br>- Nie, widziałam to po pańskich oczach. Michał, w tej chwili wychodzimy stąd, w tej chwili. Ale panowie znają lokale, nie ma co. Straszne. &lt;page nr=112&gt; <br>Nie pomogły perswazje. Pani Bove była przekonana, że ją rozmyślnie obrażono, i wszyscy musieli ubrać z powrotem palta, aby wyjść. Na ulicy poczęto się naradzać, gdzie pójść.<br>- Nigdzie nie pójdę, nie jestem usposobiona. Michał, idziemy do domu.<br>Dała się wreszcie uprosić przez
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego