się za nimi z zazdrością, a Bobek szczeknął parę razy uprzejmie, ażeby okazać, że bierze żywy udział w rozmowie. <br>Już byli daleko, daleko za miastem, wśród pól rozjaśnionych dojrzewającym zbożem. Szli ciągle brzegiem wesołej rzeki i ciągle mieli pod stopami scałowany jej wargami piasek. <br>- Nikomu nie będziemy mówili, że idziemy w świat - powiedział ojciec.<br>- Boby się wyśmiewali - zgodnie kiwnęła głową Henrysia. <br>- I nawet nie wierzyliby nam - ciągnął ojciec - będziemy twierdzili, że udajemy się tam a tam. <br>- Aha. <br>- Teraz spróbujemy, czyby nas nie podwieźli tą żaglówką. <br>- Bardzo dobrze. Ale dokąd, tatusiu, dokąd? Przecież musisz określić jakieś miejsce, gdzie pragniesz być podwieziony. Nie