pewność, że są tu, związani przychylnymi ciałami, pulsowała we krwi głęboką, spokojną radością.<br>- Idziesz do wody? - przeciągnęła się leniwie.<br>- Trzeba - poderwał się, chwycił mocno za dłonie, dźwignął z piasku.<br>Trzymając się biegli po uklepanym, wylizanym do czysta skraju plaży. Ocean świecił, aż bolało w oczach, srebrny i niebieski. Cofał się wabiąc, by nagle podjąć ich wysoką falą, która spychała ziemię w głąb, spiętrzona zmywała chłodem rozpalone torsy, podawała następnej. Brzeg odchodził niepostrzeżenie, jakby z ich woli, oddalał się, domki przycupnęły na palach niby na nóżkach, przyczajone do ucieczki, palmy zmieniały swoje miejsca. Zdawało im się, że stoją w miejscu podrzucani między