Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
przecież o rok ode mnie młodszy. Ale ostatnio zrobił się taki poważny... Wciąż tylko mówi o interesach, o pieniądzach, a mnie to nudzi... Chodź, usiądziemy tu pod drzewem. Muszę wytrząsnąć piasek z pantofli.

Usiedliśmy na mchu. Kazia zdjęła sandały i wyciągnęła bose stopy. Od czasu do czasu zadzierała spódnicę i wachlowała się nią. Wtedy migały mi jej białe, gładkie kolana.

Spoglądałem na nią spod oka i milczałem. Po skórze przebiegały mi dziwne dreszczyki.

- Dlaczego nic nie mówisz? - spytała Kazia. - Pewnie jesteś głodny. Na obiad będzie dziś zupa wiśniowa, pierogi ze śliwkami i lody. Wszystko na słodko! Aliosza jest okropnie mięsożerny, a
przecież o rok ode mnie młodszy. Ale ostatnio zrobił się taki poważny... Wciąż tylko mówi o interesach, o pieniądzach, a mnie to nudzi... Chodź, usiądziemy tu pod drzewem. Muszę wytrząsnąć piasek z pantofli.<br><br>Usiedliśmy na mchu. Kazia zdjęła sandały i wyciągnęła bose stopy. Od czasu do czasu zadzierała spódnicę i wachlowała się nią. Wtedy migały mi jej białe, gładkie kolana.<br><br>Spoglądałem na nią spod oka i milczałem. Po skórze przebiegały mi dziwne dreszczyki.<br><br>- Dlaczego nic nie mówisz? - spytała Kazia. - Pewnie jesteś głodny. Na obiad będzie dziś zupa wiśniowa, pierogi ze śliwkami i lody. Wszystko na słodko! Aliosza jest okropnie mięsożerny, a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego