Typ tekstu: Książka
Autor: Leśmian Bolesław
Tytuł: Poezje
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1920
już bez znaczenia...
A twarz bledząc uśmiechem, przydawała chętnie
Stłumionemu istnieniu - wyraz nieistnienia.


MARCIN SWOBODA

Z górskich szczytów lawina, Bogu czyniąc szkodę,
Strąciła w przepaść nizin Marcina Swobodę.

Spadał, czując, jak w ciele kość szaleje krucha,
I uderzył się o ziem ostatnią mgłą ducha.

Poniszczony śmiertelnie, chciał się z bólem wadzić,
Wokół bólu jął miazgę człowieczą gromadzić.

Dłoń złamana w niej tkwiła, jak nóż w ciepłym
chlebie!
To się ciułał, to trwonił... I tak pełzł przed siebie.

I z trudem bezkształtnego ciała rozwłóczyny
Doczołgały się wreszcie aż do stóp dziewczyny.

Wargami, zszarpanymi o skały i krzaki,
Szeptały własne imię pewno dla
już bez znaczenia...<br>A twarz bledząc uśmiechem, przydawała chętnie<br>Stłumionemu istnieniu - wyraz nieistnienia.&lt;/&gt;<br><br><br>&lt;div type="poem" sex="m"&gt;&lt;tit&gt;MARCIN SWOBODA&lt;/&gt;<br><br>Z górskich szczytów lawina, Bogu czyniąc szkodę,<br>Strąciła w przepaść nizin Marcina Swobodę.<br><br>Spadał, czując, jak w ciele kość szaleje krucha,<br>I uderzył się o ziem ostatnią mgłą ducha.<br><br>Poniszczony śmiertelnie, chciał się z bólem wadzić,<br>Wokół bólu jął miazgę człowieczą gromadzić.<br><br>Dłoń złamana w niej tkwiła, jak nóż w ciepłym<br> chlebie!<br>To się ciułał, to trwonił... I tak pełzł przed siebie.<br><br>I z trudem bezkształtnego ciała rozwłóczyny<br>Doczołgały się wreszcie aż do stóp dziewczyny.<br><br>Wargami, zszarpanymi o skały i krzaki, <br>Szeptały własne imię pewno dla
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego