Już drzwi zakrystii. Zapukał. Nie zrozumiał słów, ale pojął ton zapraszający. Zważył klamkę i wszedł. ,,Kuchnia!" <br><br>Na manichejskiej szachownicy posadzki stała wspaniała "królówka" o bujnych włosach zgarniętych w siwy kok. "Gospodyni proboszcza". Patrzy na przybysza, na walizkę. Już wie. <br>- Ein Moment, bitte... Zniknęła w sąsiednim pokoju. Dopiero teraz odetchnął. Postawił walizkę. Zza drzwi dochodził głos kobiety. "Głupim, przecież mam list do księdza!" Pośpiesznie wyjął z kieszeni trencza kopertę. W tej samej chwili w drzwiach ukazał się proboszcz, zwalisty i czerstwy, o policzkach różowych, niemal przezroczystych. "Niedaleko mu do osiemdziesiątki. Duchowny? Emerytowany przedsiębiorca budowlany, co udaje tego śpiewaka amerykańskiego, jak mu