prowadził, Kaziu za nim, nie za wolno, nie za sztywno, w sam <br>raz.<br>Odwrócili głowy, gdy usłyszeli śmiech Pinokia, chichot <br>podobny do tego w nocy. Zagwizdał, minął ich nie patrząc, <br>i odszedł w przeciwną stronę, niż poszli tamci.<br>- I popatrz... - przeciągnął Łysy zdumiony. - Jak <br>to jest, chłopaki, Kaziu narozrabiał, a walnęło <br>w Pinokia. Nokaut. Rozumiecie co?<br>- Zawsze był nienormalny. - Listonosz zatarł dłonie, <br>jakby ubił nadzwyczajny interes. - Każdy wariat znajdzie <br>guza, jeśli chce. Nabije go sobie nawet we śnie.<br>- Filozof. Mowę wstawia. Nie trzeba akademii. - Rylec <br>patrzył na Listonosza jak na zwietrzały okaz przyrodniczy. - To <br>co, panowie, co robimy?<br>- Co zawsze - odpowiedział