rąk, schwycić pływające jabłko.<br> I pomieszało się nam wszystko.<br> Nie wiedzieliśmy, czy to jest jeszcze woda, czy też rzeka z jabłek, w którą weszliśmy nieopatrznie, a ona nas znosi pod rajskie ogrody.<br> Dotykaliśmy się rękami, trącali kolanami, trykali łbami w tej wodzie, w tych jabłkach.<br> Nasze ciała miały smak gaszonego wapna, hartowanego żelaza, rozparzonej na blasze soli, smak jabłek stygnących do królewskiego berła.<br> I już się nie wstydząc, myliśmy sobie plecy.<br> Po wyjściu z wody nie mieliśmy się w co wytrzeć.<br> Przeto biegaliśmy po brzegu, póki z naszej nagości nie spadła, jak z ptasiego skrzydła, ostatnia kropla wody.<br> Wysuszeni, rozgrzani bieganiną