złodziei uczciwość to grunt. Dziadek jednak odmówił.<br><br>W tych trudnych czasach ratował ich z opresji duch <orig>genarała</> Alikina, a raczej kaprysy i rozrzutność jego żony, która jako żona pana Adamka żyła w Pradze w wielkim strachu przed komunistami. Towarzysze jeździli po Smichovie w czarnych limuzynach, przyprawiając generałową o spazmy i wapory. Zdesperowany pan Adamek uciekał do gospody i siedział tam do zamknięcia, unikając, wzorem restauratora Palivca, rozmów o polityce. Generałowa zbliżała się do siedemdziesiątki, on ukończył sześćdziesiąt pięć, więc chętnie oddawali się wspomnieniom, ale każde osobno, dziwiąc się, że Pan Bóg uczynił ich mężem i żoną.<br><br>Płacząc w poduszkę nad minionym