mnie, nie drocz się, smutno mi bez ciebie, bardzo cię proszę - zawołała Róża. Zaciągnął kotarę, poszedł za jej głosem. Przed wojną miała, może infantylny, tak to oceniał, zwyczaj nazywania go Johnem, Jeanem, Seanem i Iwanem. W miarę upływu wojennych dni i okupacyjnych nocy zmienił zdanie, spodobało mu się. A łotewski wariant jego imienia - Janis - budził w nim najbardziej przyjazne wspomnienia.<br>Stała przy ścianie, rogowym grzebieniem, nieporęcznie dużym, rozczesywała włosy. Zacisnęła zęby i rozchyliła jak zgoniony koń wargi, w zębach trzymała szpilki. U niej to znaczyło "jestem podekscytowana". Pokój pachniał pościelą, szałwią i landrynkami wielosmakowymi, ale nade wszystko odurzał aromatem kobiety, jego