trykiem, jegomościuniu <br>dobrodzieju, bo bieda z nim... A Śpiewka oszczeniła się już, wiecie?...<br>Trzepała prędko, radośnie podniecona, starannie omijająca w opowiadaniu rzeczywistą <br>przyczynę podniecenia. Chory nie przestawał się uśmiechać do tej krasy, co najpiękniejszą <br>bywa tuż przed przemianą, która ma ją zgasić. Dźwignął nawet zżółkłą drżącą <br>dłoń i pogładził ciemne warkocze szczebiotki. Ośmielony jej wesołym śmiechem <br>pan Moczydłowski, który z kolei podsłuchiwał również, wsunął się ostrożnie, <br>gotów w każdej chwili do rejterady w razie niezadowolenia pana.<br>- Co waść chcesz? - zapytał wojewoda z rezygnacją.<br>- Jakie łowy Wasza Dostojność każe przygotować dla gości?<br>- Łowy? - powtórzył przeciągle pan Sapieha, jak gdyby pierwszy raz słyszał