czikos z twarzą jak miedziany sagan i podkręcał szpakowatego wąsa.<br>W Indiach hodowano konie podrasowane, nieprzekarmione, układne - słuchały głosu i nacisku łydki, same biegły za białą kulą, jakby rozumiały prawidła gry w polo, ustawiały się, żeby ułatwić uderzenie młotkiem, kiedy kurz wstawał z tratowanej spękanej gliny. Instruktorzy w czerwonych turbanach, wąsaci Sikhowie z podwiniętymi brodami, lśniącymi, jakby przed chwilą pili czarny lakier, pokrzykiwali judząco. Konie rwały krótkim galopem, rozpierały się nad kulą, bielejącą w trawach, rozumiały, że należy zastąpić drogę przeciwnikowi, uniemożliwić uderzenie młotem. Napięte nogi, zaryte kopyta i pysk skrzywiony jakby w drwiącym uśmiechu złościły Istvana, zataczał kłusem ciasne koło