wybuchali śmiechem. Na trawnikach zastępujących chodniki rozsiadły się całe rodziny.<br>Zapadał szybki zmierzch, niebo pozieleniało. W okna auta chuchał odór otwartych ścieków, czosnkowego potu i mdlące, słodkawe wonie olejków, którymi namaszczano włosy.<br>Istvan teraz dopiero pojął, że czupryna kierowcy pachnie różami, a jaśminem niesie od malarza. Oni mają w sobie wdzięk zepsutych kobiet - pomyślał, i odruchowo dotknął dłoni, spoczywającej na brzegu blejtramu. Była chłodna i wilgotna. Ram Kanval zwrócił ku niemu czarne, zamglone źrenice i uśmiechnął się porozumiewawczo, jak do wspólnika.<br>- Musimy ten obraz dobrze sprzedać - powiedział z nagłym zapałem.<br>Kriszan prowadził maszynę z zuchwałą swobodą, rozmowa chwilami zamierała, bo Terey