on nonszalancko zrzucał kołdrę okrywającą parzystą nagość, imponując nam bynajmniej nie swoimi wdziękami. Przekonywane o jego artyzmie dziewczę uroczo piszczało, stopami obu nóg zakrywając spłonioną twarz, jednak przy tym coś bardzo nas interesującego ukazując. A nas krew zalewała, i o to mu chodziło. Krew zalewała nas dwukrotnie w Poznaniu, raz we Wrocławiu i trzy razy w Krakowie, gdzie wreszcie wyrzuciliśmy go z zespołu. Tak się zapędził w tych swoich indywidualnych <orig>spektaklo-koncertach</>, że na tych prawdziwych, ze zbiorowym odbiorem, zapominał o strojeniu gitary. Kiedyś na egzotycznej wycieczce do ciepłego kraju, po wyczerpującej giełdzie wstępnej mającej ustalić, którego mężczyzny kobieta jest lepiej ubrana