tak, tak, w pierwszej chwili czułem się nieswojo, wie pan, panie magistrze, o kilka kolorów w tej cielęcinie było za dużo, w ogóle jakoś tajemniczo to brzmiało, dlaczego siedemnaście, a nie sześć albo dwadzieścia jeden? ja, panie magistrze, nawet w jedzeniu dopatruję się sensu i logiki", "bardzo słusznie, przyswajanie białek", "węglowodanów", "tłuszczy", "witamin", "i tak dalej", "i tak dalej", wymieniliśmy uśmiechy wspólnictwa i zamilkliśmy, jako że Wanda wracała sprężynującym krokiem od telefonu. Siedzieliśmy w restauracji jeszcze dość długo, nie mogę jednak dalej cytować naszych dialogów, musiałbym je wymyślać, gdyż po powrocie Wandy kelner przyniósł butelkę wódki "Mao-Tai" pędzonej na opium