pozostawało zapomniane, nikt tu nie zaglądał prócz buranów, niosących śnieżną zamieć. W zwykły dzień wiosny, lata lub jesieni przychodzili tu krewni odwiedzić swoich zmarłych, oporządzić mogiły, przykryte spłowiałą darnią. Stały na nich prawosławne krzyże albo żerdki z tabliczką i czerwoną, pięcioramienną gwiazdą.<br>W ów dzień ruskich Zaduszek było dość chłodno, wiał północny wiatr pod nawisłymi, skłębionymi chmurami. Słońce przepadło i okolicę zasnuła szarość. Gospodynie, baby tęgopierśne, przywdziały odświętne chusty z frędzlami, w kwiaty i wzory bardzo kolorowe, barwiły się na całym cmentarzu. Na mogiłach rozpostarły białe, wykrochmalone obrusy. Dwóch dziadów w niesamowitych łachmanach, jeden bez nogi, a drugi ślepy i ospowaty