opuszczali - z Felusiem na czele - gmach szkoły.<br>Szli żwawym, sprężystym krokiem wzdłuż stawu łazienkowskiego, w stronę kamiennego mostku z posągiem króla Jana. Piękny park stał w zieleni ciepłego śródwiośnia, pełen zapachów wody, traw i soków drzewnych - - Dzień szedł do zmierzchu i bladoniebieskie niebo ciemniało z wolna nad kopułami klonów i wiązów. Gdzieś z wysoka krzyczały lotne gromadki jaskółek.<br>Od miasta dochodził szum, jednostajny, nierozróżniony i przeciągły, jakby dalekiego morza - Z mostku ruszyli na lewo, ulicą Agrykoli - w górę.<br>Tu doszedł ich wyraźniejszy, wielogłośny i wielodźwięczny gwar.<br>- Na Ujazdowie tak kipi! - rzekł ochoczo Feluś.<br><page nr=114> Jakoż, gdy weszli na plac Ujazdowski, huczało tam