raczej Vermeerowską rudoblond piękność. Wtedy były to dla mnie postaci anonimowe. Kim były, dowiedziałem się znacznie później i ich podobizny dziewczynek, później zakwitających dziewcząt (spotykałem je przecież regularnie przez przeszło pięć lat), a jeszcze później dojrzałych kobiet, we wspomnieniu połączyły mi się teraz w jedną. I nawet wtedy, kiedy już wiedziałem, kim są, pozostały dla mnie wspomnieniem krótkiej radości oczu w drodze do szkoły, potem - ot, znajomymi z widzenia, wreszcie "starymi" znajomymi z widzenia. Nawet wtedy, kiedy podczas okupacji zawarłem z jedną z nich (tą vermeerowską pięknością) krótką, przelotną znajomość, uwikłany w coś, co można by nazwać przygodą. <br> *** <br> Zatłoczony tramwaj linii numer