Vilbert i Mac bardzo dbali, żebym miał przy tym spokój, upraszając wszystkich o ciszę i nieprzeszkadzanie mi. Czasem spoglądali na mnie spod oka z zadowoleniem, a wtedy odrywałem wzrok od książek i jakby namyślając się chwilę, robiłem na specjalnie przygotowanych karteczkach notatkę pisząc: "ząb, zupa, dąb", albo: "nie pieprz, Pietrze, wieprza pieprzem", czy też: "przeleciały trzy pstre przepiórzyce". Po południu pod czujnym okiem Maca i Vilberta przechadzałem się jeszcze trochę samotnie, z pochyloną głową i zmarszczonym czołem, po podwórku i dopiero potem mogłem spotkać się z Janką na ławce koło drzewa.<br>Gdy znalazłem się w tej niewoli u Maca i Vilberta