Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
też nie gorsze. I zamiast powiesić się, poszłam przez wieś kręcąc tyłkiem. A potem na noc do stodoły. Słyszę, jak jeden skrada się do mnie na sianie. To ja go haps, za co trzeba, i trzymam. Poczekaj, chłopcze, nie śpiesz się. Skrada się drugi, haps go mocno - poczekaj, serdeńko, nie wierć się. A jak usłyszałam, że skrada się trzeci, to już wiedziałam, że mi chłopów nie zbraknie.

Łarysa potrząsnęła głową.
- Oj, Stiopka, Stiopka mój, Stiopka.
- A co, zrobił ci?
- Boże broń - ocknęła się Łarysa.
- No to zuch, jak ci nie zmajstrował bęsia. Taki kochanek dobry na każdy dzionek. I czegóż ty tak
też nie gorsze. I zamiast powiesić się, poszłam przez wieś kręcąc tyłkiem. A potem na noc do stodoły. Słyszę, jak jeden skrada się do mnie na sianie. To ja go haps, za co trzeba, i trzymam. Poczekaj, chłopcze, nie śpiesz się. Skrada się drugi, haps go mocno - poczekaj, serdeńko, nie wierć się. A jak usłyszałam, że skrada się trzeci, to już wiedziałam, że mi chłopów nie zbraknie. <br><br>Łarysa potrząsnęła głową.<br>- Oj, Stiopka, Stiopka mój, Stiopka.<br>- A co, zrobił ci?<br>- Boże broń - ocknęła się Łarysa.<br>- No to zuch, jak ci nie zmajstrował &lt;orig&gt;bęsia&lt;/&gt;. Taki kochanek dobry na każdy dzionek. I czegóż ty tak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego