dłonią twardą jak deska, z bruzdą na krzyż, podłamany delikatnie w trójkąt, wypchany na kolanie w garnek, wgnieciony pięścią do środka.<br> Jeszcze nie tak dawno, może przedwczoraj, może wczoraj, przyniesiono w nim z budy co tylko oszczenione psięta.<br> Wylizane przez sukę do sucha, ślepe, z kropelką suczego mleka na pyszczkach, wiercą się w kapeluszu położonym na stole obok rozkrojonego chleba, obok mleka świeżo udojonego, popiskują, obwąchują wytarganą podszewkę, próbują się z niego wygramolić do tego człowieka stojącego nad nimi z gołą głową, więc prawie nie istniejącego, który w tym wszechobecnym dla nich nieistnieniu decyduje teraz o ich losie.<br> Sztywną ręką, na