Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
się Polina. - Mama chciała, żeby ją nazwać Zenaidą, Leonidowi podobała się Helena, ale ja się uparłam...

Waria, schludna, gładko uczesana dziewczyna, w białym fartuszku, oświadczyła, że czas już Magdalenkę karmić.

Polina usiadła wygodnie na kanapie, a Waria położyła jej na kolanach paduszkę z dzieckiem. Następnie Polina rozpięła bluzkę, wyjęła na wierzch nabrzmiałą pierś i dała dziecku do ssania.

Mój Boże, co się zrobiło z tej dziewczyny! Roztyła się, grube rysy niczym nie przypominały czarodziejki mego dzieciństwa, włosy były w nieładzie; palcami, które utraciły dawną ruchliwość i lotność, podtrzymywała obłą, ciężką pierś. Podczas karmienia na jej twarzy rozlał się wyraz smutnej błogości
się Polina. - Mama chciała, żeby ją nazwać Zenaidą, Leonidowi podobała się Helena, ale ja się uparłam...<br><br>Waria, schludna, gładko uczesana dziewczyna, w białym fartuszku, oświadczyła, że czas już Magdalenkę karmić.<br><br>Polina usiadła wygodnie na kanapie, a Waria położyła jej na kolanach paduszkę z dzieckiem. Następnie Polina rozpięła bluzkę, wyjęła na wierzch nabrzmiałą pierś i dała dziecku do ssania.<br><br>Mój Boże, co się zrobiło z tej dziewczyny! Roztyła się, grube rysy niczym nie przypominały czarodziejki mego dzieciństwa, włosy były w nieładzie; palcami, które utraciły dawną ruchliwość i lotność, podtrzymywała obłą, ciężką pierś. Podczas karmienia na jej twarzy rozlał się wyraz smutnej błogości
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego