Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
wdrapałem się na najwyższy szczebel drabiny.

Gdy tylko znalazłem się na szczycie, drabina zaczęła
się wydłużać w górę tak szybko, że niebawem
dotarła do czarnej chmury i oparła się o jej brzeg.

Niewiele myśląc schwyciłem w dłoń łyżkę,
którą zabrałem z kuchni, i jąłem nią rozgarniać
chmurę.

Najpierw zabrałem z wierzchu cały deszcz i wlałem
go do pierwszej szklanki. Następnie zeskrobałem pokrywający
chmurę śnieg i wsypałem go do drugiej szklanki. Do trzeciej
szklanki wrzuciłem grad, do czwartej - grzmot, do piątej - błyskawicę,
do szóstej - wiatr.

Gdy napełniłem w ten sposób wszystkie sześć
szklanek, okazało się, że zebrałem łyżką
całą chmurę, tak jak
wdrapałem się na najwyższy szczebel drabiny.<br><br>Gdy tylko znalazłem się na szczycie, drabina zaczęła <br>się wydłużać w górę tak szybko, że niebawem <br>dotarła do czarnej chmury i oparła się o jej brzeg.<br><br>Niewiele myśląc schwyciłem w dłoń łyżkę, <br>którą zabrałem z kuchni, i jąłem nią rozgarniać <br>chmurę.<br><br>Najpierw zabrałem z wierzchu cały deszcz i wlałem <br>go do pierwszej szklanki. Następnie zeskrobałem pokrywający <br>chmurę śnieg i wsypałem go do drugiej szklanki. Do trzeciej <br>szklanki wrzuciłem grad, do czwartej - grzmot, do piątej - błyskawicę, <br>do szóstej - wiatr.<br><br>Gdy napełniłem w ten sposób wszystkie sześć <br>szklanek, okazało się, że zebrałem łyżką <br>całą chmurę, tak jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego