sprzyjającą ponownie przerzucił maszynę przez lewe skrzydło. Płynnie, z wdziękiem wytrawnego tancerza, wszedł w kolejny, ciasny, realizowany w skośnej do horyzontu płaszczyźnie, manewr.<br>Za ciasny... Za moment na tle leżącej w dole pustyni rozluźnił nieco pętlę wirażu i zmniejszył dotychczas utrzymywany przechył. Wreszcie dokończył zwrotu, wyszedł na prostą, po czym, wijąc się jak piskorz między niebezpiecznymi wybuchami, szrapneli, runął w dół. Każdy pojazd tam w dole, który tylko miał karabin maszynowy, pruł w spadające z góry Thunderbolty. Znacznie groźniejsze serie szły ku nim od strony baterii szybkostrzelnych działek po południowej stronie szosy. Glasgow sam się zdziwił, jak mało mu przeszkadza ten ostrzał