przekleństwa. Zbrojni ludzie, rozpychający tłum, ale grzęznący, utykający na murze straży uzbrojonej w partyzany. Jednego z tych ludzi widziała już, pamiętała smagłą twarz i czarny wąsik wyglądający jak kreska namalowana węglem nad drgającą w tiku górną wargą. <br>- Pan Windsor Imbra? - głos Houvenaghela. - Z Geso? Seneszal jaśnie urodzonego barona Casadei? Witamy, witamy zagranicznych gości. Zajmijcie miejsce, widowisko zaraz się zacznie. Ale nie zapomnijcie, proszę, zapłacić przy wejściu!<br>- Ja tu nie na rozrywki, panie Houvenaghel! Ja tu po sprawach służby! Bonhart wie, o czym mówię!<br>- Doprawdy? Leo? Wiesz, o czym mówi pan seneszal?<br>- Bez kpin! Nas tu piętnastu jest! Po Falkę przyjechaliśmy! Dawajcie