Zdecydowana jednak większość utworów z lat osiemdziesiątych nacechowana jest lękiem przed mówieniem prawdy o społeczeństwie. Pisarze i poeci, którzy - jak Zbigniew Herbert, Jarosław Marek Rymkiewicz, Kazimierz i Marian Brandysowie, Marek Nowakowski - przedstawiali je chętnie jako wspólnotę oczyszczoną i przeobrażoną w powszechnym święcie "Solidarności" (jak się wówczas mówiło), nie kalali tych wizerunków nieczystymi myślami o tym, że owa odświętna wspólnota partycypuje we wszystkich niemal pospolitych wadach, plagach i patologiach społecznych, że jest także bierną, zdemoralizowaną masą "po zapaści", złomowiskiem wartości. Podejrzenia takie pojawiają się tylko w pojedynczych - nielicznych - wypowiedziach.<br> Obok, wspomnianych już, książek Konwickiego - w eseistyce Józefa Tischnera i Andrzeja Kijowskiego, w