Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
sobie przerwę? Jeszcze nie spędzałem weekendu w Radomiu. Do kina byśmy poszli, może muzeum...
- Znaczy się... Myśli pan, że to aż tyle by trwało?
- To nie kradzież marchewki. Od takich rzeczy są specjalne ekipy, a nie byle dyżurni. Jak nas pierwszy raz w południe przesłuchają, będzie cud. A potem spisywanie, wizja lokalna, panowie policjanci zgłodnieją, pójdą jeść, zrobi się późno i powiedzą nam, że dokończy się jutro. Albo lepiej w poniedziałek, bo kto by sobie niedzielę zarywał z powodu paru bandziorów.
- Ale my mamy towar na pace. Nie będą nas przetrzymywać.
- Towar? Profile! To stal, baranie, nie kurczaki. Nikt nie będzie chciał
sobie przerwę? Jeszcze nie spędzałem weekendu w Radomiu. Do kina byśmy poszli, może muzeum...<br>- Znaczy się... Myśli pan, że to aż tyle by trwało?<br>- To nie kradzież marchewki. Od takich rzeczy są specjalne ekipy, a nie byle dyżurni. Jak nas pierwszy raz w południe przesłuchają, będzie cud. A potem spisywanie, wizja lokalna, panowie policjanci zgłodnieją, pójdą jeść, zrobi się późno i powiedzą nam, że dokończy się jutro. Albo lepiej w poniedziałek, bo kto by sobie niedzielę zarywał z powodu paru bandziorów.<br>- Ale my mamy towar na pace. Nie będą nas przetrzymywać.<br>- Towar? Profile! To stal, baranie, nie kurczaki. Nikt nie będzie chciał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego