jestem, gdy w dłonie mój niebyt porywa,<br>I mówi za mnie wszystko, różowa natchnieniem, <br>I udaje, że wierzy w to, iż jestem żywa.<br><br>Pilnie wróży mi z ręki, że w najbliższym maju<br>W świat wyruszę, a w drogę wezmę chleb i zorze,<br>By piechtami wędrując po Znaszlitymkraju,<br>W ustach chłopca-włóczęgi całować bezdroże.<br><br>Ubezdrożyć się muszę na ziemi i w niebie,<br>By w chwili, kiedy najmniej spodobam się losom,<br>Znaleźć się niespodzianie, na przekór niebiosom,<br>W położeniu - bez wyjścia - bez śmierci - bez siebie.<br><br>Mam stały wyraz twarzy, niby Człowiek Śmiechu.<br>Znam tę powieść i inne... Ta sama dziewczynka<br>Uczyła mnie czytania