Władysława Hańczy. <br>Oglądała więc nowy kraj trochę jego oczami. Sama, mimo że zwiedziła już z Dziadami Londyn, a z Nocą Listopadową Holandię, czuła się w tym krzykliwym wielkim świecie zagubiona. Wyjazd do Stanów w połowie lat siedemdziesiątych dla wielu stawał się szokiem. A Hańcza potrafił to wrażenie złagodzić. Pokazywał swej "wnuczce", jak można brać życie pełnymi garściami, wszystkiego można spróbować, poznać, wszystko skomentować i tym się cieszyć. W lodziarni kupowali porcje lodów rządkami, aby żadnego z pięćdziesięciu smaków nie opuścić, próbowali po kolei owoce, jakich nigdy nie jedli. To samo z filmami. Hańcza wyszukiwał takie, których w kraju nie puściła cenzura