zagajnika. Ciekawiła je śmierć i jej spuścizna. Polowały na walające się odznaczenia, kolekcjonowały zwłaszcza żelazne krzyże, handlowały nimi, podobnie jak kiedyś szkolne dzieci wymieniały między sobą pudełka zapałek, znaczki czy fotki aktorów. Zdarzało się, że w klasie zabłąkała się wybielona przez mrówki czaszka czy piszczele. Hania nie umiała zająć stanowiska wobec tego koszmarnego zainteresowania uczniów. Wiedziała, że powinna zareagować, ale jak? Marta również nie potrafiła udzielić jej jakiejś sensownej rady.<br> - Przecież to byli ludzie - mówiła Surmówna. - Ktoś na nich czeka. To co, że Niemcy. Jakieś dzieci, jakieś matki i żony. Te listy, fotografie, odznaczenia oni powinni otrzymać. Wiedzieć, gdzie pochowano ciało. Nie