przez białą szmatkę, podgrzewała mleko, smażyła jajka z cebulą. Mój tata, jeżeli miał urlop, zjawiał się przekąsić coś przed wyprawą z wędkami nad rzekę. Zwykle dołączałem do tej kompanii; tylko mama i kuzyn Robert zostawali w łóżkach dłużej.<br>Kiedy oni wstawali, po dziadku już nie było śladu. Zaprzęgał konia do wozu, przyczepiał z tyłu na łańcuchu Miłą, puszczał luzem Finka, chował do kieszeni marynarki paczkę sportów, szklaną fifkę i zapałki i wyruszał oddawać się trudom pracy na roli. Pod Dębnem, ze trzy kilometry od domu, miał kawałek piaszczystego pola. Położone było malowniczo, nad niewielkim polodowcowym jeziorkiem; co roku dziadek obsiewał je