pracy i rzuca: w sypialni jest kosz bielizny, proszę uprasować. Albo: proszę ugotować obiad, albo i to, i to.<br><br>Pracodawcy Marty Sarby, 25-latki, studentki pedagogiki resocjalizacyjnej (entuzjastka: gdy już skończy studia, chciałaby założyć prywatne przedszkole), po miesiącu przestali przestrzegać wszelkich dwustronnych umów zawartych w biurze agencji. Zamiast o 18 wracali o 20, czasem później. Marta docierała do domu o północy, o płatnych nadgodzinach nie było mowy. Odwoływała własne spotkania, po miesiącu zagrożony był jej związek z narzeczonym. Dla Marty liczy się, że pracodawczyni po ciężkim dniu pracy uśmiechnie się i podziękuje. Ważne jest, by czuć się potrzebnym. Pracodawcy nie mieli