raz zapaliło marihuanę, co czwarty używał amfetaminy, co ósmy zapalił heroinę - alarmuje Instytut Psychiatrii i Neurologii. Alarmować trzeba, bo ten nowy obyczaj - "łagodnego grzania" - zdążył spowszednieć i zbanalizować się. Poszło tym łatwiej, że dużo mniej rzuca się w oczy. Nie jest to bowiem narkomania "ludzi od Kotańskiego", typu: obdrapana brama, wrak człowieka wbijający strzykawkę w siną nogę, kompot na melinie. <br>Te używki są niejako luksusowe, estetyczne - towarzyszące zabawie (jak marihuana) czy mobilizujące umysł do nauki i pracy (jak amfetamina). Na naszych oczach stały się łatwo dostępne, niczym pizza na telefon. Zrodziły swoistą podkulturę, która ma swój język (patrz: słowniczek), swój system