Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
nie przeraził się, tylko zawołał: - Verfluchter Teufel! - zaśmiał się i zniknął w ciemnościach.
Okno nie było, na szczęście, zamknięte. Wdrapałem się i po chwili byłem już na korytarzu mojego gmachu szkolnego. Zapadła na mnie ciemność i znów duszność porwała za gardło. Piętro wyżej słychać było kroki policjanta. Porwała mnie rozpacz, wściekłość i przerażenie. Czemu wróciłem? Gdzie jest mój czyn? Zawsze, zawsze biegnę popędzony nagle ku czynowi i zawsze zawracam z granicy. Piętro wyżej słychać było kroki policjanta. Nagle zadrżałem, z ciemni, z duszności, z przestrzeni nieokreślonej, jakby z jakiegoś megafonu zawieszonego w przepaściach wszechświata, wychynęła mi w samo ucho pieśń:
Miałeś
nie przeraził się, tylko zawołał: - Verfluchter Teufel! - zaśmiał się i zniknął w ciemnościach.<br>Okno nie było, na szczęście, zamknięte. Wdrapałem się i po chwili byłem już na korytarzu mojego gmachu szkolnego. Zapadła na mnie ciemność i znów duszność porwała za gardło. Piętro wyżej słychać było kroki policjanta. Porwała mnie rozpacz, wściekłość i przerażenie. Czemu wróciłem? Gdzie jest mój czyn? Zawsze, zawsze biegnę popędzony nagle ku czynowi i zawsze zawracam z granicy. Piętro wyżej słychać było kroki policjanta. Nagle zadrżałem, z ciemni, z duszności, z przestrzeni nieokreślonej, jakby z jakiegoś megafonu zawieszonego w przepaściach wszechświata, wychynęła mi w samo ucho pieśń:<br>Miałeś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego