sumka i chociaż Elżbieta T. była wyraźnie nadąsana, to w cichości ducha cieszyła się z pieniędzy, które otrzyma jej dwunastoletni syn. Jednak owe trzy miliony złotych to nie była żywa gotówka, czy dające się łatwo spieniężyć kosztowności lub dewizy. To były mieszkania w Warszawie i Trójmieście, działki budowlane, posiadłość na wsi, jacht, dwa samochody, wreszcie sama firma doradztwa podatkowego, której starsi synowie doktora T. nie chcieli sprzedawać.<br>W końcu uzgodnili z Elżbietą Z., że po <q>"rozejrzeniu się w sytuacji"</> powiadomią ją o terminie i sposobie przekazania należnej Pawłowi Arturowi części masy spadkowej. Elżbieta nalegała na pośpiech, co Andrzej i Aleksander przyjęli