środku heksagonu. Dalej nic. Zacząłem chodzić wokół ścian pomieszczenia, licząc, że znajdę wreszcie kąt - jeśli rzecz od tego była uzależniona - z którego w końcu ujrzę Bramy. Nie znalazłem. Trudno; mam czas, poczekam, sprawdzę jeszcze później.<br>Przy liniach progów wypisano orientacyjne nazwy miejsc przeniesień. Począwszy od "Berlina", idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara, były to: "Maehatt", "Dick River", "Pekin V", "Caesia's House" i "Kilimandżaro". Korciło mnie, by spróbować samodzielnego przejścia, chociażby do Berlina, i poćwiczyć sterowanie procesem kreowania swej postaci w nowym świecie. I najpewniej zrobiłbym to, gdybym nie dostrzegł owej kartki. Leżała pod stolikiem, tuż przy jego jedynej nodze - mały, biały