i najpiękniejsza podróż w moim życiu, bo jechałam, prawie cały czas między klęczącymi ludźmi i po kwiatach, w szumie łopoczących biało-niebieskich chorągwi), w którym zupełnie nie przeszkadza tym samym ludziom, po mszy leżeć pijanym po rowach, patrzeć na "dekalog" z pogardliwym uśmiechem, jakby jedno z drugim nie miało nic wspólnego, a w każdym razie traktować wiarę i "bycie chrześcijaninem" dużo mniej poważnie niż np. mój Klaus. A mimo to Kościół go nie chce, odrzuca, bo zbłądził, bo jest pedałem, i nie ma tam dla niego miejsca. Dlatego nienawidzi i da sobie radę sam.<br>Klaus przyszedł malować mnie jako trzeci, poprzednich