prowadzi chorą żonę, pewnie pierwszy dzień po szpitalu, bo wygląda jak śmierć na chorągwi, widać doktorzy zalecili przechadzki.<br>Po półgodzinie nie miała już sił i musieliśmy wracać. Właśnie wchodziliśmy do mieszkania, gdy zadzwonił telefon.<br>- Czekaj, odbiorę, może to ktoś do Krzysia.<br>Od tamtej kłótni nie poczuwała się już do zawodowego wspólnictwa z bratem. Ale to nie był telefon do Krzysia, tylko do Mileny i t o b a r d z o d o n i e j, jak wskazywał wyraz oczu, trudny do odgadnięcia, raczej nieżyczliwy, ale mówiący, że na pewno nie ważyła swego rozmówcy lekce.<br>- Na długo przyjechałeś? (...) Nie