w towarzystwie podejrzanych awanturników czy lekkoduchów... nie, nie przestępców bynajmniej, rabusiów jakichś czy złodziei, ale złodziejaszków właśnie - niegroźnych i niepoważnych. I dodaje, że były to najszczęśliwsze chwile jego życia. Można łatwo zrozumieć dlaczego: nie miał żadnych więzów, był całkowicie prywatny, nikogo nie obchodził i nic go nie obchodziło. Podtrzymywał go wszakże sojusz z młodością, swobodą, lekkomyślnością niemal przestępczą, ale jeszcze nie zastygłą, nie spełnioną w przestępstwie. Słowem, był sam wszechmożliwością.<br> Nie przypominam źródeł: biografia wyjaśnia wszystko i nie wyjaśnia niczego. Poszukuję raczej znaczenia, jakie Złodziejaszkom nadał Gombrowicz. Prawdę objawiał on zwykle ukradkiem: jeśli układy symetryczne rozbijał zwykle chaotycznymi "kupami" (jak spór