na marzenie moje. Ot, i nie tylko do innego świata, ale do czasu innego przedostałam się. No, i co? - odwróciła się gwałtownie twarzą do Władysia. - Co z tego? Czy mnie od tego lżej będzie? Pięknie! prawda. Ale smutne, smutne! Umierali, umierają, umierać będą. Wszystko jedno, gdzie, kiedy - umrzeć zawsze i wszędzie jest straszno!... Myślałam, że w cudownym takim kraju, gdzie w końcu października wieczory lipcowe, gdzie na grobach siedzą i całują się, a w grobach - werwena... ja myślałam, że tutaj śmierć niestraszna! Ach, Władyś ty mój - straszna, wszędzie zawsze straszna dla człowieka, który urodził się i nie żył. Nie żył wcale