dlatego, że "życie", tak jak je rozumieli pozytywiści, krytyków modernistycznych nie interesowało, stanowiło bowiem domenę tego, co zewnętrzne, można je było sprowadzić do plotki, nie istniała zatem potrzeba podkreślania jego roli w twórczości pisarza i w jego przeżywaniu świata, a tym bardziej nie można było z niego jej wywodzić, tutaj wszelkie konstrukcje o charakterze przyczynowym czy deterministycznym były z góry wykluczone. Ideałem stał się - formuła Grzymały-Siedleckiego - "portret duchowy twórcy". A takiego portretu nie dało się upodobnić do portretów takich, jakie proponował Brandes, czy jakie zarysowywał Chmielowski. <br>Nie znaczy to jednak, że nie było form pośrednich, znajdujących się na skrzyżowaniu wpływów