w dalszym ciągu istniała, nie została jeszcze zaklejona. Akcja miała więc wszelkie szanse powodzenia.<br>Załogi zabezpieczających długodystansowy rajd Prowlerów doszły tymczasem do wyznaczonej w mrocznej przestrzeni rubieży i prawie jednocześnie zawróciły znów ku brzegom Libii. Zamontowana na ich pokładach przemyślna aparatura rozpoznawcza skrupulatnie przeczesywała teraz cały zakres zarejestrowanych uprzednio częstotliwości, wychwytywała sygnały libijskich stacji radiowych i radarowych, po czym w te same zakresy wlewała szeroki wodospad elektronicznych szumów. Pod ich osłoną załogi F-111F przekroczyły granice wód terytorialnych.<br>Znużeni nocnym czuwaniem operatorzy nadbrzeżnych, libijskich stacji radiolokacyjnych od razu zarejestrowali na swych okrągłych ekranach silne zakłócenia szumowe - nie wszczęli jednak żadnego alarmu