z głodu.<br>Mówił, aby słuchała jego, a nie bełkoczących naokoło ludzi, zapadłych w gorączkowy sen.<br>Uczepiony na wierzchołku wielkiej drabiny rozstawionej nad legowiskiem, rysował węglem wczepionym w koniec kija swoje olbrzymie postacie. Malował jak jaskiniowiec, sadzą, glinką, wapnem. Proszki barwników, które przynosiła nie wiadomo skąd Gina, chronił jak chleb.<br>Kiedy wydarły mu się na chropowatym murze wszystkie pędzle, robił je ze swoich włosów i z włosów Giny.<br>Malował w stanie bezustannej głodowej euforii. Spieszył się i klął jesień skracającą dnie. Zawieszony jak pająk w powietrzu, ciągnął pędzlem po murze, skrobał złe plamy, obciągał rylcem kontury, rozżarty, z oczami pełnymi suchego gorąca