żadnego wiatru, żadnego nawet podmuchu, było parno i ciężko.<br>Wnętrze powozu było oświetlone (no tak, nie powinienem się dziwić, budka dróżnika też była oświetlona), w środku zobaczyłem kilku mężczyzn w strojach z innej epoki: w cylindrach, równo skrojonych surdutach, białych wykrochmalonych koszulach, spiętych pod szyją muchą albo koronkowym żabotem. Próbują wydostać się z powozu, w którym są zamknięci niby w akwarium i w którym bezwolnie podróżują po peryferiach czasu, usiłują rozhuśtać powóz, rozedrzeć twarde poszycie, uderzają pięściami w szyby, bezsilni, zdyszani, zaślepieni. <br>I gdy lekceważąc niebezpieczeństwo, podszedłem bliżej, z przerażeniem odkryłem, że to wszystko dzieje się z mojego powodu, ja jestem przyczyną