to ocenić", "też idziesz?", "tak, Heniu, pomagam cierpiącym. Opiekuję się sąsiadką staruszką, jest chora, jestem dla niej Bogiem... Moja bezwzględna własność... Ja też zrezygnowałem z ekscesów seksualnych", wstał inżynier, ja też podniosłem się z zydla, poznając po graniu mięśni mimicznych Wiatora, że coś uroczystego się szykuje, przypuszczałem, iż będzie to wyjątkowo godny uścisk ręki, omyliłem się, nastąpiło coś znacznie podnioślejszego: braterski pocałunek, taki z przygarnięciem i poklepaniem wzajemnym po ramionach. Kiedyśmy odstąpili od siebie, Henio rzekł "okazuje się, że ciałem można osiągnąć sens życia", a ja na to "mocny teraz jesteś w filozofii", "nic dziwnego, czytałem, Stasiu, czytałem, teraz już tyle