Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
ten odtrącił rękę.
- Zostawiłeś kartkę. Teraz chyba nie będziesz uciekał? - Zygmunt z trudem zdobył się na kpiarski ton.
- Uciekasz to ty, Zygi. Uciekasz, aż miło, albo chowasz się w domu i drzwi zamykasz przede mną - Północny zeskoczył na ścieżkę.
- Co, przerwałem wam jaranko? Strzel sobie w końcu coś porządnego, zamiast wykańczać się na raty.
Chyba wyszło efektownie, twardzielsko, bo dziewczyna, spojrzawszy lękliwie na Północnego, bez słowa wspięła się po zboczu i zniknęła za drzewami. Zostali sami, jak w dobrym łesternie. Tchórze uciekli, opustoszało miasto, szeryf zamknął się w areszcie, a zza firanek lękliwie wyglądał grabarz. Tylko oni - pojedynek sam na sam
ten odtrącił rękę.<br>- Zostawiłeś kartkę. Teraz chyba nie będziesz uciekał? - Zygmunt z trudem zdobył się na kpiarski ton.<br>- Uciekasz to ty, Zygi. Uciekasz, aż miło, albo chowasz się w domu i drzwi zamykasz przede mną - Północny zeskoczył na ścieżkę.<br>- Co, przerwałem wam jaranko? Strzel sobie w końcu coś porządnego, zamiast wykańczać się na raty.<br>Chyba wyszło efektownie, twardzielsko, bo dziewczyna, spojrzawszy lękliwie na Północnego, bez słowa wspięła się po zboczu i zniknęła za drzewami. Zostali sami, jak w dobrym łesternie. Tchórze uciekli, opustoszało miasto, szeryf zamknął się w areszcie, a zza firanek lękliwie wyglądał grabarz. Tylko oni - pojedynek sam na sam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego