Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i witebskich blinów! Przyjeżdżajcie! Kawioru też nie pożałuję!

Matce przeszła migrena, była w dobrym usposobieniu i na prośbę Jurczenki zgodziła się, abym w tym pożegnalnym dniu mógł dłużej siedzieć przy stole z dorosłymi.

Na kolacji byli również doktorostwo Warżańscy. Pani Alina uchodziła za piękność i podbijała serca. Wdzięcznie szczebiotała, "r" wymawiając jak "ł", śpiewała dźwięcznym głosikiem, a jej popielate włosy były tak puszyste, że Kisłow przezwał ją "oduwanczik". Tego wieczoru przyniosła z sobą gitarę i między toastami zaśpiewała parę pieśni. Jedna z nich, zaczynająca się od słów: "Nie prosypajsa, sładko spi", przeznaczona była najwidaczniej dla mnie, gdyż ogarniała mnie coraz większa
i witebskich blinów! Przyjeżdżajcie! Kawioru też nie pożałuję!<br><br>Matce przeszła migrena, była w dobrym usposobieniu i na prośbę Jurczenki zgodziła się, abym w tym pożegnalnym dniu mógł dłużej siedzieć przy stole z dorosłymi.<br><br>Na kolacji byli również doktorostwo Warżańscy. Pani Alina uchodziła za piękność i podbijała serca. Wdzięcznie szczebiotała, "r" wymawiając jak "ł", śpiewała dźwięcznym głosikiem, a jej popielate włosy były tak puszyste, że Kisłow przezwał ją "oduwanczik". Tego wieczoru przyniosła z sobą gitarę i między toastami zaśpiewała parę pieśni. Jedna z nich, zaczynająca się od słów: "Nie prosypajsa, sładko spi", przeznaczona była najwidaczniej dla mnie, gdyż ogarniała mnie coraz większa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego