na przystanku, ludzie spoglądali na swoje zegarki i z tym samym retorycznym pytaniem: Boże, to już tak późno?, nagle podrywali się ze swoich miejsc jak oparzeni i po chwili znikali w półmroku ulic. Może miasto w ten sposób odpowiadało zegarowi na ratuszu?<br>Róg Wekslarskiej tonął w słońcu, jakby dopiero co wynurzył się z wielkiej kadzi z jaskrawożółtą farbą, światło przedzierało się przez podcienia i kładło rękę na klamkach sklepów, stelażach z prasą, stoiskach z pamiątkami. Z każdą godziną sięgało coraz dalej, zagarniało przestrzeń chłodu, w którym odpoczywało miasto i chronili się ludzie w połowie drogi do swoich mieszkań, autobusów, objuczeni reklamówkami