Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
po wizycie Poliny zastanawiałem się, czy nie wyskoczyć z czwartego piętra na bruk. Ale wuj źle mnie zrozumiał i powiedział z wyrzutem w głosie:

- Nie żartuj... Ten chłopiec musiał przeżyć jakiś wielki dramat... Biedne dziecko! Był przecież młodszy od ciebie.

Zrobiło mi się głupio i żeby zmienić temat rozmowy, zacząłem wypytywać o Zosię, o Kazia, o ciotki...

Minęły trzy wesołe dni. Wuj wyjechał, zostawiając po sobie zapach fiksatuaru i smużkę nostalgii za daleką i jakby przez mgłę wspominaną Warszawą.

Fiodor Michajłowicz po pogrzebie nie przyszedł do szkoły. Ani nazajutrz, ani dni następnych. Na lekcjach matematyki zastępował go dyrektor. Mówiono, że Kołosow
po wizycie Poliny zastanawiałem się, czy nie wyskoczyć z czwartego piętra na bruk. Ale wuj źle mnie zrozumiał i powiedział z wyrzutem w głosie:<br><br>- Nie żartuj... Ten chłopiec musiał przeżyć jakiś wielki dramat... Biedne dziecko! Był przecież młodszy od ciebie.<br><br>Zrobiło mi się głupio i żeby zmienić temat rozmowy, zacząłem wypytywać o Zosię, o Kazia, o ciotki...<br><br>Minęły trzy wesołe dni. Wuj wyjechał, zostawiając po sobie zapach fiksatuaru i smużkę nostalgii za daleką i jakby przez mgłę wspominaną Warszawą.<br><br>Fiodor Michajłowicz po pogrzebie nie przyszedł do szkoły. Ani nazajutrz, ani dni następnych. Na lekcjach matematyki zastępował go dyrektor. Mówiono, że Kołosow
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego